środa, 19 sierpnia 2015

Przyjaźń & biznes cz.2

Można również rozstać się po wielu latach współpracy z "twarzą". W większości przypadków nie wiadomo czy rozstanie biznesowe idzie w parze z zakończeniem przyjaźnie?wiadomo jedno, żadna ze stron nie zostaje w przysłowiowych "samych skarpetkach" więc nie ma co się obrażać tylko inwestować dalej.

6. Stanisław Bosak i Tadeusz Chmiel
Tajemniczy polski milioner Tadeusz Chmiel również postawił w interesach na sprawdzonych wspólników. Karierę od szeregowego pracownika do prezesa pod jego bokiem przeszedł Stanisław Bosak.
Był jednym z pierwszych pracowników Black Red White. W 1990 r. został zatrudniony jako stolarz-montażysta mebli. Później przeszedł przez kolejne szczeble hierarchii w biznesie Tadeusza Chmiela. W 1994 r. został dyrektorem generalnym PPH Black Red White w Chmielku. Następnie przez kilka lat zasiadał w fotelu prezesa spółki BRW w Mielcu, a także Black Red White w Biłgoraju. On był twarzą firmy, podczas gdy Tadeusz Chmiel, właściciel i twórca meblarskiej potęgi, konsekwentnie pozostawał w cieniu. Według prasowych doniesień, za swoją lojalność został nagrodzony pakietem akcji meblowej grupy, który uczynił z niego milionera. Współpraca Panów zakończyła się w 2011 r., gdy Stanisław Bosak odszedł z władz BRW. Rozstanie przebiegło w równie tajemniczy sposób, jak prowadzony jest cały biznes Tadeusza Chmiela.
7. Mariusz Książek i Andrzej Nizio
Przyjaźń w biznesie może się gwałtownie skończyć, doświadczył tego Andrzej Nizio. Przez wiele lat był prawą ręką Mariusza Książka, twórcy potęgi warszawskiego dewelopera Marvipol Development.
Biznesmeni wspólnie stawiali pierwsze kroki w wielkim biznesie. Andrzej Nizio pomagał informatyzować zakładaną przez Książka sieć kantorów. Później razem zakładali Grupę Kapitałową Marvipol, a Andrzej Nizio, oprócz sprawowania kierowniczych funkcji, został także właścicielem wartościowego pakietu akcji spółki. Jednak długoletnia współpraca skończyła się dość gwałtownie. Podobno Panowie poróżnili się i z dnia na dzień rozstali. 
8. Jan Kulczyk i Dariusz Mioduski
Dariusz Mioduski, jeden z najlepszych prawników, specjalizujących się w prawie energetycznym, do tego menedżer z dużym doświadczeniem. Nic dziwnego, że na tego prawnika z dyplomem Harvardu postawił najbogatszy Polak.
Dariusz Mioduski z Janem Kulczykiem związał się w 2007 r. Pełnił wiele czołowych funkcji w firmach miliardera. Był prezesem zarządu oraz dyrektorem generalnym Kulczyk Investments, prezesem zarządu Kulczyk Holding, a także innych spółek miliardera. Uznawany był za prawdą rękę najbogatszego Polaka i cieszył się jego dużym zaufaniem. Niestety współpraca po siedmiu latach dobiegła końca z prostego powodu. Do głosu doszło młode pokolenie, a stery w firmach ojca przejmować zaczął Sebastian Kulczyk Dlatego Dariusz Mioduski opuścił Kulczyk Investments i zajął się sportem, przejmując wraz z Bogusławem Leśnodorskim warszawską Legię.
9. Zygmunt Solorz-Żak i Dominik Libicki
Zaskoczeniem dla rynku była ubiegłoroczna rezygnacja ze stanowiska prezesa Cyfrowego Polsatu i wiceprezesa Polkomtela, Dominika Libickiego. Był to jeden z najbardziej zaufanych współpracowników drugiego najbogatszego Polaka. Z jego firmą związany od 20 lat, zbudował potęgę Cyfrowego Polsatu, którego był wieloletnim prezesem. Zasiadał również we władzach Polkomtelu.
Ze wszystkich funkcji w firmach Solorza-Żaka zrezygnował w trybie nagłym pod koniec 2014 r. Nieoficjalnie, za odejściem prawej ręki Solorza miał stać konflikt z synem miliardera, Tobiasem Solorzem, który stopniowo przejmuje od ojca zarządzanie w jego imperium.
10. Aleksander Gudzowaty i Grzegorz Ślak
Panów połączyło nie tylko zamiłowanie do robienia interesów, ale także niechęć do władzy.
Grzegorz Ślak, jeden z najzdolniejszych menedżerów, który otarł się o biznesową śmierć po zamieszaniu w Rafinerii Trzebinia, spotkał w 2011 r. na swojej drodze jednego z najbogatszych wówczas Polaków, Aleksandra Gudzowatego, który z władzą miał na pieńku przez swoje udziały w administrującej gazociągiem jamalskim spółce EuRoPol Gaz. Gudzowaty powierzył Ślakowi misję restrukturyzacji swojego kulejącego biznesu biopaliwowego i wódczanego. Menedżer sprawdził się. W ciągu roku z notujących łącznie ponad 100 mln złotych strat spółek Gudzowatego wycisnął pierwsze zyski. Zyskał zaufanie swojego pracodawcy, który w pełni oddał zarządzanie w swoich firmach Grzegorzowi Ślakowi. Menedżer po śmierci Aleksandra Gudzowatego podjął się kontynuacji biznesowych dokonań swojego szefa. W 2013 r. objął stery w całej grupie Bartimpeksu. Wszedł również w interesy z synem biznesmena, znanym fotografem Tomaszem Gudzowatym, z którym buduje wódczaną odnogę biznesu.



1 komentarz:

  1. Agata - 2015-08-17 10:29:55 odpowiedz | cytuj
    Ten kto nie pracowal nie jest w stanie zrozumieć atmosfery panujacej w firmie. Prezes Mariusz, wiedza sprzedażowo-marketingowo-budowlana na poziomie zero. Sposób wypowiedzi, wyrazania opinii ma na niezwykle rozwiniętym poziomie. Szef zdecydowanie ma dar do upokazania proacownikow. Jeszcze nikt nigdy nie zwracal sie do pracowników w sposób w jaki tam Prezes zwraca sie do ludzi- od "ty się nie nadajesz nawet do trzymania mojego ch...a albo "kobiety to powiny w domu siedziec, a nie pracowac, bo tylkow ciaze zachodzą" albo "ochu.les" itp. Obecnie firma zwolnila około 70% pracowników, gdyz wszystkich uwaza za "k..qy i [usunięte przez admina słowo niecenzuralne] quot; a on sam powierzyć może swoja firmie w rece tylko kompetentnej własnej rodzony. I tak decyzje podejmowane przez mężów 3 sióstr (prezes,szef developerki i szef IT)..zero procedur i procesów, autonomii w działaniu plus paraliż komunikacyjny (spoza rodziny nie ma dostępu do info)..żaden manager "z wyższej półki" tam długo nie wytrzyma. Handlowcy rotuja co miesiąc. Akcje w stylu- pracujemy do 21 są na porządku dziennym. Każdy praownik-procz rodziny Prezesea ma sie rozumiec- boi się o swój kolejny dzien w pracy- czy to dziś zostanie zwolniony, czy nie.
    Polece firme osobom, które lubia być pnizane, upokazane, opierdzielane za bdurne buty, nie znajomość ilości np. drzew w inwestycji, czy ilości wolnych mieszkan np. 3pokojowych. Spoznien się nie toleruje, a krzywe spijrzenie na Prezesa, bądź pana Dyr. zarzadzajacego który notabene jest szwagrem Prezesa MK- może skutowac zwolnieniem. Tam nie obowiazuja zasady higieny pracy, prawa pracy czy kultury osobistej. Tam jeździ się po ludziach jak się chce i ile chce. A na dodatek słyszy się, ze "jak się nie wyrabiasz to na twoje miejsce jes masa ludzi, która z ucałowaniem w reke przyjdzie i będzie zapird od rana do nocy". Zarobki wcale nie sa wysokie. Handlowcy maja podstawe, wlasne dzialanosci a reszta to prowizja. Reszta pracuje na kwotach 3-4 tys netto.

    OdpowiedzUsuń